“Dostałam tylko kartkę, na której była lista leków i diagnoza: alzheimer. Aż tyle i tylko tyle”

Kolejny wpis w ramach kategorii „Pamiętnik”, czyli wspomnień i porad opiekunów. Zobacz, z czym zmagały się lub zmagają inne osoby, może z opowiedzianych historii wyciągniesz wskazówki dla siebie albo ciekawie doradzisz autorowi tekstu.

Dorota: Mojemu Tacie, mojej Siostrze i mnie choroba Alzheimera zabrała wszystko bardzo szybko. Moim zdaniem najgorsze jest to, że odebrała godność – to największy ból, na który nie ma sposobu. Tata zawsze był cichą, spokojną i pracowitą osobą. Jego żona, nasza Mama odeszła 10 lat temu na raka. To zapewne wpłynęło na to, co zaczęło się z nim dziać później.

Dopiero teraz układam wszystko w całość. My – młode (29 i 31 lat), pracujące dziewczyny pełne planów. I tata, który stracił miłość swojego życia. Przeszedł wtedy na emeryturę i zaczął oddalać się od wszystkich. Wiem, że wiele osób umiejętnie kryje objawy choroby, wstydzi się ich, a rodzina pewnych rzeczy nie widzi albo nie chce dostrzec. A jak już się dowie, to jest już zwykle za późno. Niestety, tak było także w naszym przypadku.

Tak na poważnie zaczęło się ok. dwa lata temu. Wtedy zaczęły się problemy z zachowaniem (złość o wszystko) i wykonywaniem pewnych czynności (gotowanie, sprzątanie, zakupy) oraz zapominanie (głównie dat). Tata zaczął widzieć w nas wrogów. Pojawiły się podejrzenia o okradanie, zabieranie pieniędzy. Ciągle awantury i agresja słowna. Cały blok, w którym mieszkamy dowiedział się od Taty, że go okradamy i głodujemy. Potrafił wyjść przed  blok i opowiedzieć historię ze “swojego świata”, a nas przedstawić jako te najgorsze osoby. Potrafił też wyjść i się zgubić, tuż przed blokiem (na szczęście sąsiedzi odprowadzali go do domu). Znosiłyśmy naprawdę wiele.

Potrafił wyjść przed  blok i opowiedzieć historię ze swojego świata, a nas przedstawić jako te najgorsze osoby.

Tata robił się coraz bardziej złośliwy, pojawił się problem z pójściem do lekarza, kończyły się leki albo nie chciał ich brać, co wpływało na stan fizyczny i psychiczny zarówno Taty, jak i nasz. Zdarzały się dobre dni. Wtedy udało nam się zabrać go do psychiatry. Już nie rozróżniał, jaki to specjalista i o co chodzi. Psychiatra nie zdiagnozował żadnej choroby, wspominał o otępieniu starczym, ale kazał obserwować Tatę i zapraszał ponownie. Dostał proszki na sen i na polepszenie nastroju, które niewiele zmieniły. Kolejne wizyty i zmiany leków również niczym nie skutkowały. Któregoś dnia Tata postanowił, że nie będzie jadł i wstawał z łóżka. Próby namówienia go nawet przez cały dzień nie skutkowały, więc zadzwoniłam na pogotowie.

Psychiatra nie zdiagnozował żadnej choroby, wspominał o otępieniu starczym, ale kazał obserwować Tatę i zapraszał ponownie.

Tata został przyjęty do szpitala. Przetaczanie krwi, przejście na insulinę (choruje na cukrzycę) i na papierze diagnoza: alzheimer. Dostałam tylko kartkę, na której była lista leków i diagnoza: alzheimer. Aż tyle i tylko tyle. „Co mam teraz robić?” – na to pytanie nie było żadnej odpowiedzi, żadnych wskazówek, informacji. I tu zaczęło się piekło. Tata wrócił do domu jako inny człowiek. Przestał kontrolować zupełnie wszystko, nawet potrzeby fizjologiczne. Byłam załamana i zadawałam sobie pytanie: co oni mu tam zrobili? Zaczęłam przeglądać internet, szukać porad, co teraz trzeba robić, gdzie się zgłosić. Nie definicji i suchych opisów kolejnych faz choroby i opieki. Szukałam ludzi, którzy mają doświadczenie, opiekują się ludźmi z tą chorobą i mogą mi coś podpowiedzieć. Jedyne, co „otrzymałam” ze szpitala – poza informacją o diagnozie – to pielęgniarkę, która przychodziła raz w tygodniu na zastrzyk. Ale to właśnie ta osoba zaczęła się nami interesować i doradzać!

„Co mam teraz robić?” – na to pytanie nie było żadnej odpowiedzi, żadnych wskazówek, informacji. I tu zaczęło się piekło.

Zaczęłyśmy działać, co oznaczało rezygnowanie z pracy i z wielu przyjemności czy pasji. Jakoś to życie na zmianę z Siostrą zaczęłyśmy sobie układać. Praca na dwie zmiany i wymiana przy Tacie. Szybkie zakupy, pilnowanie, sprzątanie… i tak w kółko. Noce były nieprzespane, Tata wstawał po trzy, cztery razy. Czasem wcale nie spał. Agresja się pogłębiała, stan fizyczny pogarszał. Przynajmniej raz na tydzień było pogotowie, bo Tata miał różne dolegliwości, bóle, problemy ze wstawaniem. Dostawał wtedy zastrzyk przeciwbólowy i tak to się kończyło. Umówmy się – lekarz dobrze wie, czym „grozi” ponowne przyjęcie na oddział osoby z chorobą Alzheimera. A naszego Tatę już znał i wiedział, że znowu da wszystkim popalić, stąd zawsze dostawał zastrzyk i zostawał z nami w domu.

Tata, Siostra, ja i ten niewdzięczny alzheimer. Tak mijały kolejne dni i noce. Tata żył w swoim świecie, jak więzień, uzależniony od nas, a my walczyłyśmy o wszystko, dosłownie o wszystko. Czasem siadałam w pokoju i z bezsilności płakałam. Następnego dnia wstawałam i znów robiłam, co mogłam, bo wiedziałam, że Tata nas potrzebuje…

Ciąg dalszy historii wkrótce.

Dorota

 

Chcesz opublikować swój pamiętnik? Podzielić się swoją historią, poradzić lub przestrzec innych opiekunów? Daj znać: agata.bial@gmail.com

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Pewnie również to chętnie przeczytasz:

“Ciągle żyję nadzieją, że tych lepszych dni będzie więcej”

“Tata zgłaszał mi, że w pracy często giną mu narzędzia…”