Recenzja książki “Ja, którą kiedyś znałam” Wendy Mitchell
30 września 2020 r. w polskich księgariach, pod patronatem Pobij alzheimera, pojawiła się nowa książka o demencji – “Ja, którą kiedyś znałam. Moje życie z chorobą Alzheimera” Wendy Mitchell. Jestem nią bardzo mile zaskoczona.
Przyznaję szczerze – sądziłam, że “Ja, którą kiedyś znałam” (wyd. Feeria) to nowa wersja “Motyla” Lisy Genovy, tyle że narratorem nie jest zmyślona postać, lecz osoba, którą naprawdę dotyka alzheimer.
Po pierwsze okazało się, że to książka zupełnie innego i nowego typu. Po drugie fakt, że napisała ją osoba chorująca, nadaje jej wyjątkowego charakteru.
Życie z alzheimerem
Wendy – autorka książki, zaczyna swoje opowiadanie od opisania pierwszych sytuacji, którym towarzyszyły niepokojące objawy. Była osobą niezależną, bardzo aktywną zawodowo. Problemy zaczęły narastać, a ona stopniowo zaczęła wchodzić w świat choroby Alzheimera – pod wieloma względami.
Pewnie tak jak ja, przewertowaliście już mnóstwo poradników i artykułów na temat alzheimera. Prawie w każdym opisane są objawy choroby, zwykle już dobrze znane. W “Ja, którą kiedyś znałam” opisane są prawdziwe, bardzo życiowe sytuacje, jakie może przeżywać chory. Niby banalne, nic nowego, ale każda z nich pomaga jeszcze lepiej zrozumieć, co prawdopodobnie widzi, czuje i myśli chory.
Czy dodawałam już cukier? Nie pamiętam, żebym to robiła.
Spogladam do miski i widzę kryształki, więc oddycham z ulgą i zaczynam mieszać, ale łyżka nie porusza się tak gładko jak zwykle…”.
Co bardzo ciekawe, Wendy ma przy tym pewną lekkość. Opowiada, jak bardzo jest jej ciężko, jak zamyka się przed nią wiele drzwi. Ale jednocześnie szuka dobrych stron, idzie dalej, zadaje pytania, walczy.
“Życie bywa okrutne. Za jednym zamachem potrafi odebrać tak duzo, że trzeba potem kurczowo trzymać się pozostawionych resztek,
choćby były skromne”.
“Umysł nie potrafi obyć się bez wybiegania w przyszłość, bez chęci przyspieszenia radosnych zdarzeń lub zamartwiania się przyszłością widzianą w ciemnych barwach.
Niewielu z nas zadowala się zwykłym tu i teraz (…).
Ileż to razy siedzimy w poniedziałek w pracy i żałujemy, że to jeszcze nie weekend? (…) A potem wydarza się coś, po czym stajemy jak wryci
– rozwód, czyjaś śmierć, postępująca choroba.
Coś, co uprzytomnia nam, że jest tylko dziś”.
Gdy dowiedziałam się, że prowadzi bloga, brała udział w wywiadach, jest naprawdę aktywna, byłam jeszcze bardziej zaskoczona. Oczywiście, faktem jest, że w momencie diagnozy Wendy była na początkowym etapie demencji, ale mimo to, myślę, że jej podejście jest cenne dla wszystkich.
Posłuchajcie:
“- Zanim zaczniemy, być może powinnam obalić jeszcze jeden mit. U wielu ludzi hasło <demencja> od razu wywołuje skojarzenia z końcem. Być może tak myślała również część z was. Stoję tu przed Wami, by pokazać, że w demencji jest też początek i mnóstwo czasu, zanim nadejdzie końcowy etap. Nie spisujcie nas automatycznie na straty, bo bez względu na swój wiek wciąż mamy wiele do zaoferowania. Tyle że możemy to przekazać w inny sposób“.
“Kiedy znajduję alternatywną czynność czy sposób obejścia choroby,
która przejęła mój mózg, poczucie, że świat zaciska się wokół mnie,
słabnie, za to zaczynam czuć, że otwierają się nowe możliwości,
że są metody życia z otępiniem…”.
“Ja, którą kiedyś znałam. Moje życie z chorobą Alzheimera” Wendy Mitchell
Jak zwykle, czytając książki o alzheimerze, mam zrobionych mnóstwo zakładek. Czytam i zaznaczam fragmenty z myślą “o, to jest świetne, “o, to pewnie ich zainteresuje”. Po czym zamykam ostatnią stronę i okazuje się, że zakładek jest całe mnóstwo!
To oznacza, że książka jest dobra. I że nie uda mi się o wszystkim napisać w recencji 🙂 Ale może to i dobrze, bo dzięki temu będzie dla Was – podobnie jak dla mnie – prawdziwym odkryciem! Bardzo polecam i bardzo się cieszę, że przybywa w Polsce takiego wsparcia.